“Zapadlina” to tom trzeci serii z Marią Herman i Olgierdem Borewiczem - można po niego sięgnąć bez znajomości tomów poprzednich, choć wtedy trochę rozmyją się te świetne kreacje dwójki głównych bohaterów - z jednej strony dobrze wpisujących się w kreacje skomplikowanych śledczych z nałogami, z drugiej bardzo nieszablonowych, bo walczących z demonami, których raczej w polskiej literaturze kryminalnej jeszcze nie było. Jednak zagadka kryminalna dla każdego z tomów jest oddzielna, a ta z “Zapadliny” dotyczy zaginięcia - sprzed prawie dwudziestu lat, osiemnastoletniego chłopaka, syna policjanta. Dziwne więc, że do tej pory nie została rozwiązana, prawda? Czy więc po tylu latach jest jeszcze szansa na nowe dowody? Mała miejscowość, społeczność, w której wszyscy dobrze się znają i mają własne tajemnice, społeczność walcząca nie tylko o prywatność, ale i przeżycie - pod ich nogami fizycznie rozstępuje się ziemia, gdyż mieszkają na terenie narażonym na szkody górnicze powstałe przez okoliczną nieczynną już kopalnię. To przez tę społeczność przyjdzie się śledczym przedzierać, aby znaleźć nowy punkt zaczepienia muszą wykazać się sprytem i spostrzegawczością podczas rozmów z potencjalnymi świadkami. Akcja toczy się tempem spokojnym, skupionym na bardzo zwyczajnym ludzkim pierwiastku, dzięki czemu jest bardzo bliska emocjom, które sam czytelnik dobrze zna. Intryga składa się z wielu kawałków puzzli, które z uwagą trzeba znaleźć i dopasować, a to jest niezwykle zajmujące. Do tego dochodzi jeszcze doskonała warstwa językowa - tu czuć, że autor nie pisze, co mu myśl w palce przyniesie, a nad każdym zdaniem się zastanawia. Czuć poszanowanie i miłość do języka, co przeradza się w bardzo płynną, melodyjną wręcz lekturę. To powieść kryminalna na wysokim poziomie - gorąco polecam!