"Zaklinacze samotności" przyszli do mnie sami. Od lat ludzie zwierzają mi się, opowiadają całe swoje życie, a właściwie dzieje niespełnionych uczuć i oczekiwań wobec mężczyzny, przyjaciela, brata, matki... Te historie żyły we mnie i trochę nie dawały mi spokoju. Pewnego dnia postanowiłam je uwolnić i spisać. Potem uznałam, że warto byłoby poprosić jakiegoś fachowca od spraw duszy o komentarz. By spróbował przeanalizować, dlaczego tak często moi zaklinacze nie umieli się w życiu porozumieć z bliskimi. Utrzymywać z nimi przyjaznych, a czasem intymnych relacji? Przecież tych, na których najbardziej im zależało, najbardziej właśnie ranili i zawodzili. Potrafili także skłócić się na śmierć i życie; płakać z bezsilności nad utraconym uczuciem, a jednocześnie starannie, latami pielęgnować urazę w sercu. Bywało, że siedząc obok ukochanej osoby na jednej kanapie, czuli osamotnienie i smutek. Czy mają jeszcze szansę na szczęśliwy związek? Magdalena Kuydowicz