„To historia z życia wzięta, ale nie do końca mojego. Moja jest tam fascynacja hotelami i niemieckimi autostradami. Reszta to życia innych – prawdziwych lub wymyślonych przyjaciół. Jako autor próbowałem jedynie posklejać te różne rozbłyski pamięci, wyobraźni, snu i rozmyślań przy myciu garów. Czemu akurat przy myciu garów? Ponieważ szum wody mnie uspokaja i robię to na tyle rzadko, że umysł nie jest narażony na przemęczenie”. Sama historia nie jest nadmiernie skomplikowana. Na początek nieco kłopotów miłosnych z Lyonem w tle, potem intensywny, niepokojący romans w warszawskim hotelu. A wszystko to przeplata się z męczącym powrotem do Polski – bohater, który połowę swego życia przeżył we Francji próbuje odnaleźć ślady tej drugiej połowy ścigając widma dawnych przyjaciół. Spędzając godziny z karnetem adresów w jednej oraz słuchawką telefoniczną w drugiej ręce, usiłuje odtworzyć ich życie, wydarzenia, których nie mógł być świadkiem. Niestety, otrzymywane informacje nigdy nie pochodzą z pierwszej ręki i, co gorsza, są niekompletne. Bohater zmuszony więc jest uruchomić wyobraźnię, żeby zapełnić luki i wpada ostatecznie we własne sidła nie mogąc odróżnić faktów od zmyśleń. Rozwiązanie tej łamigłówki spada na czytelnika i, uprzedzam, niewiele w książce jest elementów, które mogłyby mu w tym pomóc. Jeśli to Was nie zniechęca – zapraszam do lektury.