"Dym tytoniowy wyżarł powietrze.
Pokój —
kruczonychowskiego piekła rozdziałem.
Przypomnij sobie —
tu
po raz pierwszy,
szalony, ręce twoje głaskałem.
A dzisiaj siedzisz
z sercem w żelazie.
Lada dzień —
wygnasz
i zwymyślasz jeszcze.
W mrocznym przedpokoju długo nie włazi
w rękaw ręka złamana dreszczem.
Wybiegnę,
ciało rzucę w ulic przepaść.
Wściekły,
oszaleję,
rozpaczą chłostany..."