Zbliżał się przecież już czas mego odjazdu. Pakowałam się ospale. Chciałam być już w swoim domu. Trochę zatrzymywano mnie ale tak naprawdę czas minął i należy zabrać się za moje sprawy warszawskie, a nagromadziło się ich sporo...Na dworze padałrzęsisty deszcz. Rozespana przygotowałam sobie śniadanie, aby po lekkim zadumaniu załatwić rzeczy niecierpiące zwłoki, odebrać korespondencję od miłej sąsiadki i starym zwyczajem z nią pogawędzić...