Nina to urodzona organizatorka. Swoje umiejętności oraz ponadprzeciętne wyczucie estetyki wykorzystuje w pracy, którą kocha ponad wszystko — organizując przyjęcia weselne. Choć przy jej boku od wielu lat wiernie tkwi narzeczony, codzienne obowiązki skutecznie przesuwają najpiękniejszy dzień ich życia w czasie. Jeśli kocha, to poczeka, prawda? Okaże się, że rzeczywistość bywa inna…
To moje drugie podejście do twórczości Natalii Sońskiej. “Wszystkie nasze dni” to historia, która pokazuje siłę miłości i troskę o ukochanego człowieka. Nina to prawdziwa bizneswoman. Kocha swoją pracę i właściwie zawsze stawia ją ponad swoje własne potrzeby (a także potrzeby narzeczonego). Mateusz to jej nieodłączna druga połówka, która wykazuje się ponadprzeciętną cierpliwością. W książce przedstawiono naprawdę ciekawy przypadek, bo nieczęsto zdarza się, by to mężczyzna ‘naciskał’ na ślub. Całość jest bardzo lekka, romantyczna, poznajemy perypetie bohaterów, towarzyszymy Ninie w codziennych obowiązkach. Nie mogę powiedzieć, że fabuła była zaskakująca. Bardzo szybko domyśliłam się, jak to wszystko się skończy, a mimo to zakończenie poruszyło mnie i wywołało uśmiech na twarzy. Nieodmiennie uważam, że styl autorki jest leciutki, tekst pochłania się błyskawicznie i przyjemnie. Niewiele mogę tej książce zarzucić, bo tu wszystko do siebie pasuje, zadbano o każdy szczegół. Czytając kolejną opowieść obyczajową, utwierdziłam się, że ten gatunek nie jest dla mnie. Jest tu zbyt spokojnie i słodko, nie wzbudzają się we mnie praktycznie żadne emocje, brakuje nieprzewidywalnych zwrotów akcji, zagadki do rozwiązania. Wiecie, że moje serduszko jest od zawsze wierne thrillerom i tak już najwyraźniej pozostanie. “Wszystkie nasze dni” to piękna romantyczna historia, która z pewnością poruszy każdego fana obyczajówek.