Opinia na temat książki Władca much

@equidad @equidad · 2021-01-03 15:54:29
Przeczytane
"Władca much" to jedna z książek, które "od zawsze" czekały w kolejce do przeczytania. Które stale były obecne gdzieś wokół, o których wiele się mówi, do których często się nawiązuje. A jakoś, mimo wszystko, trudno było mi się do mniej zabrać. W końcu trafiłam na jej elektroniczne wydanie i skończyły się wymówki.

W niedługiej i pozornie nieskomplikowanej opowieści o grupie chłopców, którzy przypadkowo znaleźli się na bezludnej, tropikalnej wyspie autor zawarł uniwersalne pytania o człowieczeństwo, ludzką naturę, istotę zła, rolę społecznych regulacji, nakazów i zakazów.

Oto bowiem z katastrofy samolotu gdzieś nad oceanem bez szwanku wychodzi jedynie grupa dzieci w różnym wieku, wyłącznie chłopców. W całym tym nieszczęściu spotyka ich jednak coś pozytywnego – trafiają na niezamieszkaną przez ludzi, rajską wręcz wyspę. Nie muszą od początku walczyć o przetrwanie. Wyspa jest ciepła, zielona, obfituje w owoce i słodką wodę. Jednak życie w grupie wymaga współpracy i regulujących ją zasad. Chłopcy są w różnym wieku, mają różne charaktery i osobowości, różnie zapatrują się na kwestie ewentualnego ratunku czy dalszego wspólnego funkcjonowania. Pogodzenie odmiennych punktów widzenia z czasem staje się coraz trudniejsze, wręcz niemożliwe. I choć początkowo skupiają się wokół racjonalnych planów, stopniowo górę biorą nieokiełznane ambicje, proste instynkty, podświadome lęki. Pozbawione zewnętrznej kontroli dzieci próbują stworzyć namiastkę społeczeństwa według własnych reguł. I choć są wśród nich chłopcy odpowiedzialni, racjonalnie i długofalowo myślący, którzy starają się zadbać o wszystko, co zwiększa szansę na ratunek, w miarę upływu czasu i narastającego znużenia wymaganiami ich głos zostaje zagłuszony przez chłopców oferujących doraźne, łatwe do osiągnięcia przyjemności, żerujących na prymitywnych instynktach, a wreszcie wykorzystujących manipulację i zarządzanie strachem. Pojawiają się coraz silniejsze napięcia i animozje, a raz rozkręcona spirala przemocy stopniowo się nasila. To, co kruche i piękne, to co wspólne i jednoczące, symbolizowane przez konchę, ulega stopniowej zagładzie, a rajska wyspa staje się płonącym, diabolicznym, zdegradowanym więzieniem.

Nietrudno w tym obrazie dopatrzeć się alegorii społeczeństw w makroskali, które nudząc się wyrzeczeniami, wymaganiami, racjonalną dyskusją i długofalowym działaniem na rzecz dobra wspólnego z łatwością ulegają charyzmatycznym demagogom, oferującym szybkie i łatwe korzyści, drogę na skróty, egoistyczne zaspokajanie własnych zachcianek i przemoc jako sposób rozwiazywania konfliktów, znieczulając się stopniowo na ewidentne przejawy zła, cudzą krzywdę i zatracając wrażliwość. Smutna to diagnoza ludzkiej natury i aktualna w każdych chyba czasach, także, niestety dziś. To nie świat, warunki czynią człowieka złym. To zło jest w nas wszyte, stąd ograniczenia, bez których zamienimy nasz świat w pogorzelisko.

Uniwersalny, ponadczasowy wymiar powieści podkreśla osadzenie jej akcji lekko poza czasem i w dość nieokreślonej przestrzeni, z niewielką liczbą konkretyzujących szczegółów. Wszak katastrofa samolotu mogła zdarzyć się zarówno w latach 50-tych XX wieku, jak i w latach 20-tych XXI wieku, a gdzieś na oceanach świata, z daleka od morskich szlaków były i wciąż są niezamieszkałe, tropikalne wysepki. Również przeszłość bohaterów czy identyfikujące ich szczegóły ograniczone są do minimum. Poznajemy ich wyłącznie przez pryzmat zachowania na wyspie. Nie znamy ich doświadczeń, przeszłości, pochodzenia i nie możemy przez ten pryzmat interpretować ich działań ani motywów.

Książka napisana jest klasycznie pięknym językiem, pełna plastycznych rozbudowanych opisów. W miarę lektury sielankowa atmosfera stopniowo się zagęszcza, a chłopcy zdają nam się już nie zagubionymi, nieporadnymi, wystraszonymi dziećmi, ale wyrachowanymi, cynicznymi, zdemoralizowanymi zabójcami, pozbawionymi wszelkich zahamowań. Stopniowo wraz z nimi zagłębiamy się w przerażającej, ponurej, destrukcyjnej rzeczywistości, zmierzając do zaskakującego i przewrotnego zakończenia.

Pomimo, że książka jest krótka, czytałam ja przez kilka dni, dozując powoli i pozostawiając sobie czas na refleksję. Bo nie jest to dla mnie lektura do "połknięcia" w jeden wieczór. Doskonała i zdecydowanie warta uwagi.
Ocena:
Data przeczytania: 2020-12-18
× 1 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Władca much
25 wydań
Władca much
William Golding
8.4/10

Jedna z najsłynniejszych powieści o upadku kultury i cywilizacji, która weszła na stałe do kanonu najważniejszych dzieł XX wieku Grupa chłopców, którzy jako jedyni ocaleli po katastrofie lotniczej...

Komentarze

Pozostałe opinie

Powieść niewątpliwie ważna i potrzebna, ale ja rysuję granicę na cierpieniu zwierząt.

🏝️ "Szli obok siebie - dwa niezależne kontynenty doświadczeń i uczuć - niezdolni się porozumieć" 🏝️ 🏝️ "Jeżeli twarze robią się inne zależnie od tego, czy są oświetlone z dołu czy z góry - to czym j...

Efekt Lucyfera? Grupa dzieciaków w wyniku katastrofy ląduje na bezludnej wyspie. Początkowo ich zachowanie jest całkiem racjonalne: Ralf (wybrany przywódcą) wraz z Prosiaczkiem (mózgowcem) wpadają...

„Władca much” autorstwa Williama Goldinga (laureata Literackiej Nagrody Nobla) to absolutnie ponadczasowa powieść. Co się stanie gdy nie będzie zasad społecznych? Czy pierwiastek dobra w jednostce...

@ladypasja@ladypasja
© 2007 - 2024 nakanapie.pl