Nigdy nie traktowano mnie poważnie: na poczcie, kiedy pytałem o cokolwiek, patrzono no mnie jak na intruza, który tylko zabiera czas, a i tak niczego nie załatwi; w cukierni zbywano starymi ciastkami wiedząc z góry, że nie będę protestował; u rzeźnika dostawałem same okrajki ze sznurkami, a kiedy płaciłem, zlatywał się cały sklep, byli zdziwieni, nawet zaskoczeni, że coś tak nikłego, niebywale mizernego dysponuje w ogóle jakąkolwiek gotówką...
Zawsze tak było.
Zawsze tak było.