Ta powieść jest niczym rum i lemoniada w jednej szklance!
Płyniemy w niej wraz z tytułowym wielorybem mijając meandry filozoficznych zagadnień otoczeni kornwalijską przyrodą i nieco nostalgicznym klimatem. Mnóstwo tu biblijnych nawiązań, całość aż pęcznieje od symboli, jest bogata tematycznie do tego stopnia, że nie sposób w jednej recenzji ukazać wszystkich zagadnień jakie porusza. Kilka z nich zamierzam jednak przybliżyć, bo książka jest warta każdej minuty, każdego wolnego czasu.
Joe Haak w ciągu 48 godzin dokonuje niesamowitej metamorfozy z przykutego do szklanego biurka maklera giełdowego w bohatera maleńkiej społeczności. Zaczyna się od uratowania wieloryba, później bohater bierze na plecy uratowanie całej wioski St.Piran. Jest to zatem opowieść o niezwykłej przemianie, o odkrywaniu własnej tożsamości w małym nadmorskim miasteczku. Wieloryb na plaży może być także metaforą świata, zapowiedzią jego końca, ten niezwykły ssak jest również symbolem biblijnej manny. Dla mnie była to opowieść o ludzkości, o naszych słabościach i o tym, jak poradzimy sobie w obliczu kataklizmu. Zagadnienia przyszłości jakie porusza przed nami autor mocno dają do myślenia i stawiają go w szeregu niezwykłych wizjonerów. Być może zbytnio nadużyłam tu przymiotnika niezwykły, ale taka właśnie jest ta powieść, której baśniowa koncepcja i poetycki język długo nie pozwolą o sobie zapomnieć.
Dopatrzyłam się również małego mankamentu - brakuje oznaczeń przypisów, które dodatkowo umieszczono na końcu książki, przez co trudno śledzić je na bieżąco,
To książka dla każdego.
Polecam i dołączam do topowych tytułów tego roku.