"Jesteśmy tylko kawałkami rozbitych serc spiętych pękniętą agrafką."
Melisa po stracie rodziców przeprowadza się do wujostwa z Portland do Londynu. Tam zaczyna wszystko od nowa, jednak musi sobie radzić ze stratą, zmianami i odnalezieniem siebie. Na szczęście poznaje Johna, który na pierwszy rzut oka jest jej nadzieją, jednak sam ma dość duże problemy ze sobą, swoimi emocjami i z przeszłością.
Czy Mel poradzi sobie z obecnym życiem? A może to początek nowej tragedii?
Książka według mnie jest napisana bardzo chaotycznie. Przynajmniej pierwsza połowa. Bardzo ciężko jest się wkręcić w fabułę. Zrozumieć dialogi, które nawiązują do czegoś czego czytelnik nie dostrzegł. Druga część książki, mimo że jest już bardziej poskładana to odniosłam wrażenie, że jest urwana. Na końcu książki, w posłowiu Autorka nawet się do tego odnosi, pisze że to celowy zabieg, jednak według mnie jeszcze bardziej wprowadza zamieszanie.
Jest to książka z booktouru, organizatorka zaznaczyła, że powinnam wziąć dobre opakowanie chusteczek jak będę czytać, jednak... niestety. Owszem, były momenty które powodowały smutek i może spowodowały chwilę zadumy. Ale osobiście odczułam, że nie ma między mną a książką flow, cały czas mi coś zgrzytało i przeszkadzało.
Myślę, że potencjał był duży, ale coś nie zadziałało. Mimo to polecam samemu się przekonać co tam w trawie piszczy.