Każdy nieszczęśliwie zakochany w swoich chorobach wcześniej czy później trafia w ręce chirurga. Jeśli wychodzi spod skalpela cało, to tylko po to, by stanąć oko w oko z bandą handlującą na oddziale ruskim dolarganem i sprowokować bunt wszystkich cierpiących. Jeśli przeżyje, śmierć westchnie z respektem: „tak, temu jednemu nie dałam rady”.
W „Walizkach hipochondryka” Sieniewicz występuje w dwóch rolach – pisarza i bohatera powieści: mężczyzny w wieku kryzysowym, w za krótkiej piżamie, podglądanego z odrobiną czułości, goryczy, dużą dawką ironii (podawanej dożylnie) i pełnym rozbawienia dystansem. Łączy ich nie tylko nazwisko, ale i kobieta, o której obaj mówią wyłącznie na klęczkach. To powieść dla prawdziwych twardzieli o słabych nerwach.