“W sieci kłamstw” Davida Ellisa to thriller z nutką sensacji, w którym dużo się dzieje, a zaskoczenia fabularne to główna atrakcja historii, choć z początku się na to absolutnie nie zapowiada! Duże miasto w USA, prawnik aresztowany za samodzielne wymierzenie sprawiedliwości. Prawnik, który we krwi ma kłamstwo… Agent FBI trzymający rękę na pulsie, gangsterzy tacy najgorsi z możliwych i pracowniczka prywatnej ochrony firmy farmaceutycznej. Światy pozornie ze sobą kompletnie niezwiązane, a jednak w jakimś celu pojawiają się w tej historii… My poznajemy ją z trzech perspektyw: prawnika, prywatnej ochrony i agenta FBI, ale tylko ten pierwszy opowiada nam ją w narracji pierwszoosobowej - uważajcie, to przecież kłamca, więc czy na pewno mówi szczerze? To raczej autor od początku czytelnikiem manipuluje - zaczyna tak, że byłam pewna, że już na początku wiem wszystko, uznałam historię podobną do tysiąca innych. To zmyłka! Pierwszy twist fabularny, pierwszy szok, trochę podejrzeń - to faktycznie początek i od tego czasu już konkretnie zaczyna się dziać. Fabuła jest poplątana, złożona i wielopoziomowa, sama dałam się jej kilka razy naprawdę mocno zaskoczyć. Kreacje postaci przyjemne, dobrze pasujące do zadań, jakie w fabule pełnią. Styl prosty i łatwy, zdania krótkie, bo przecież nie na pięknym słownictwie mamy się tu skupiać, a na zawiłości akcji. Dobra rozrywka! Na pewno zadowoli wszystkich fanów amerykańskich thrillerów sensacyjnych, ale też zachęcam do lektury tych, których opis po prostu zaciekawił - sama wolę raczej spokojniejsze, bardziej psychologiczne klimaty, a tu zdziwiłam się, że ostatecznie faktycznie mi się podobało - bo jednak manipulowanie prawdą i kłamstwem coś z psychologii ma, prawda? A na tym opiera się cała ta fabularna gra.