Nora Roberts nam coraz bardziej dryfuje w kierunku dramatów psychologicznych, odkładając romanse na wyższą półkę, ale na szczęście jeszcze o nich nie zapominając.
'W poszukiwaniu prawdy' to prawdziwy rollercoaster emocji, tak jak spłakałam się przy tej książce... Dawno nie było takiej Sol-fontanny.
Bohater o trudnym dzieciństwie, bohaterka po trudnych przejściach. Czy to może się udać?
Musi.
Bo oboje w odpowiednim dla siebie czasie trafiają na dobrych ludzi, a w końcu też na siebie. I zacznę właśnie od tego 'na siebie'. Romans. Tu nie ma dram i przejść, wahań nastrojów i zastanawiania się czy on to ON, czy ona to ta jedyna itd. Tu jest trochę jak w życiu - poznali się, zaprzyjaźnili, zakochali, zostali. Ich związek, jak na ludzi po trzydziestce przystało, jest dojrzały. Nie ma tam cudów i fochów - problemy rozwiązuje się rozmową, a nie scenami. Bohaterowie nawet jak się złoszczą to potrafią przekazać 'jestem na ciebie wkurzona, ale to nie znaczy, że mi na Tobie nie zależy'. I to mi się naprawdę podoba, nie trzeba robić wielkiej teen-drama, żeby były emocje.
Właśnie. Emocje. W 'W poszukiwaniu prawdy' wynikają one z zupełnie innych rzeczy. Zane przeszedł przez piekło, jako dziecko i nastolatek, piekło, które zgotowali mu jego właśni rodzice. I to nie jest tak, że my się o tym dowiadujemy po fakcie, nie. Jesteśmy tego świadkami niejako na bieżąco. Pierwsze 30% książki to lata 90, gdy młody, jeszcze wtedy, Bigelow wraz z siostrą przechodzą przez gehennę. Łzy lały się dosłownie ciurkiem. Nie będę Wam zdradzać czemu, ale nie bójcie się tej części książki. Słońce zaświeciło, w końcu. Nawet w takich najmroczniejszych chwilach Nora potrafi pokazać miłość i ciepło rodzinne, niekoniecznie od tych od których powinno iść, ale czyż rodzina to tylko ci związani krwią?
Ach to ciepło i miłość panujące w familiach książkowych Nory ;) niezmiennie mnie to zachwyca, jak ona to robi, że czytam i czuję.
Zane, wbrew przeszłości, a dzięki wielu ludziom wyrasta na naprawdę fajnego gościa. Zasługują na siebie z Darby ;)
Jeśli natomiast chodzi o Darby... Jej też nie sposób nie polubić i nie podziwiać. Może nie miała tak trudno, ale co swoje od życia też dostała. Nie pokonana, lecz chcąca zacząć życie na nowo podejmuje pracę architektki krajobrazu w rodzinnym mieście Zane'a. I wiecie jak to u Norki, jak architektka krajobrazu to nie tylko z nazwy, ale i faktycznie tę jej pracę możemy śledzić. I nie zdziwię się, jak po kilku przeczytanych zleceniach Darby, Wam samym zachce się zakładać piękny ogród ;) Cała Nora...
Widać, że w twórczości Pisarki nadszedł moment na trochę inne książki i powiem Wam, że mnie to cieszy. Lubię takie jej wydanie. Taką wersję, nie skupiającą się tylko na samym romansie, który obecny mimo wszystko jest, ale nie na pierwszej linii ognia.
Dlatego jestem zadowolona i polecam Wam zapoznać się z tą książką ;)