Książka rozpoczyna się od znalezienia w rzece nagich zwłok małżeństwa. W tym samym czasie ich starszy syn zostaje porwany, na szczęście młodszemu udaje się uciec i ukryć. Wyziębiony trafia do szpitala, czy będzie coś pamiętał i wskaże winowajcę?
Miasteczko drży z przerażenia, ponieważ analogiczna sytuacja miała miejsce 30lat wcześniej. Dokładnie tego samego dnia, w takich samych okolicznościach znalezione zostało inne małżeństwo. Ich dorosły syn, który odnalazł się pół roku później, teraz stara się pomóc rozwiązać zagadkę.
Rzeczka i Cichecki stoją przed trudnym zadaniem rozwiązania obu spraw, nie wiadomo czy obecnie działa naśladowca czy ta sama osoba.
Śledczy starają się odpowiedzieć na pytanie : Kim jest morde*ca i co nim tak naprawdę kierowało? Śladów mają niewiele jednym z nich jest napis na ścianie „Syn nie ponosi odpowiedzialności za winę swojego ojca ani ojciec za winy swojego syna”.
Kapitalnie zbudowane napięcie w książce potęgują przeplatające się historie z chwili obecnej i sprzed trzydziestu lat. W retrospekcji poznajemy wybitnego śledczego Adriana Kuczkę, który z pewnością doprowadziłby sprawę do końca gdyby nie zbieg pewnych okoliczności i jego alkoholowy problem.
Swoją drogą w wielu książkach podejmowany jest temat alkoholika, ale dopiero tu możemy częściowo wejść w umysł człowieka, którego dotknęło delirium alkoholowe.
W książce poruszony jest również ważny temat demencji starczej i tym jak wpływa na najbliższą rodzinę osoby chorej. Jak łatwo się domyślić choroba dopadła Babcię jednego z głównych bohaterów.
Akcja dzieje się w zimą ( czyli mamy płynną kontynuację po wydarzeniach z „Małomiasteczkowego”
i tu muszę podkreślić, że warto przeczytać pierwszą cześć jednak czytelnik również się odnajdzie zaczynając od tego tomu).