Książki Iwony Banach to czysta śmiechoterapia, z której uwielbiam korzystać nie zwracając uwagi na ogromne pokłady ironii wplecionej w fabułę. Biorąc do czytania jedną z komedii kryminalnych tej autorki zawsze mam gwarancję dobrego relaksu.
Fabuła tej książki dzieje się w małym miasteczku, w którym z pewnością mieszkańcy nie mogą narzekać na nudę.
Głównymi bohaterami tej historii są trzy autorki książek o różnej tematyce, jeden pisarz, dwoje bibliotekarzy i… bohater książek, który objawia się pod postacią dość ciekawego ducha. Są również dwie dość wiekowe mamuśki, które za swoimi synami wskoczyłyby w ogień (jak to mamuśki).
Wymyślona przez autorkę intryga kryminalna, jak przystało na ten gatunek powieści jest interesująca i nieco krwawa, ale cała reszta jest oczywiście bardzo zabawna.
Autorka tak manipuluje czytelnikiem, że do końca nie wiadomo kto popełnił morderstwo, ponieważ tropy śledztwa prowadzą do różnych osób. Oczywiście finał z pewnością zaskoczy niejednego samozwańczego detektywa jakim staje się sam odbiorca tekstu.
Nieco prześmiewczo i z dużą dawką ironii autorka przedstawia funkcjonowanie w świecie literatury ludzi związanych z pisaniem książek. Ich dążenie do zdobycia popularności oraz życie prywatne, dalekie od tego literackiego.
Jak na małą miejscowość przystało, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą i to nie tylko co tu i teraz, ale również to co miało miejsce w przeszłości. I jak wiadomo, często również w takich miejscowościach zdarza się, że wśród społeczności znajduje się ktoś, kto lubi nie tyle podburzać innych, co mącić w wiadomościach o tym co dzieje się w danej miejscowości i jakie to może mieć skutki uboczne. Tutaj taką osobą jest tajemniczy Upiór w moherze.
Świetnie i bardzo ironicznie przedstawiona społeczność zamieszkała w miejscu fabuły to nie jedyne zalety tej powieści, moim zdaniem na uwagę zasługują również wątki odnoszące się do nadopiekuńczości niektórych matek, traktujących swoich dorosłych synów jak bezbronne dzieci, muszę przyznać, że te wątki doprowadziły mnie prawie do łez (śmiechu).
Dziękuję autorce za przedstawienie kilku starszych pań nie jako stetryczałych staruszek, ale internetowych wampów, którym nie był obcy ani świat socjal mediów, ani informatorów internetowych.
Sięgnięcie po tę książkę z pewnością będzie dobrą zabawą przyprawioną wulkanami śmiechu i świetnym relaksem.