Koniec roku obfitował w sięgnięcie po prywatne, zaległe zbiory książek. Jedną z tych, na które ostrzyłam zęby jest reportaż na temat życia kobiet pochodzących z Ukrainy a pracujących i odnajdujących się w polskich realiach. Temat jest mi o tyle bliski, o ile na codzień mam do czynienia z wieloma dziewczynami, kobietami, matkami, babkami, które w poszukiwaniu lepszej rzeczywistości dla siebie, a przede wszystkim dla swojej rodziny (co cały czas podkreślają rozmówczynie autorki) wybrały jako kraj emigracji właśnie Polskę. Kraj bliski geograficznie, zbliżona kultura, podobny język, a jednak przepaść jest ogromna. Ukrainki będące bohaterkami tej pozycji to kobiety, które planują wrócić do swojego rodzimego kraju lub te, które zamierzają osiąść w Polsce na stałe. Rozmówczynie opowiadają o swoich początkach w naszym kraju, nieprzyjemnych przygodach i tych, po których wiara w człowieka wraca. Kobiety takie jak my - matki, żony, babki - jedne zaradne, inne sprytem i kombinacją dokopujące się do lepszych warunków życia. Te, które ciężką pracą walczą o każdy dzień w Polsce i te, które na pozór najprostszą, najłatwiejszą drogą torują sobie drogę do kolorowej przyszłości. Nasze polskie Eldorado, które Ukraińcom wydaje się być rajem obiecanym i receptą na sukces, a które skutecznie może pozbawić człowieka nadziej na uczciwość, ludzkie traktowanie, sprawiedliwość, gdzie stereotypy na temat mieszkańców Ukrainy są wciąż żywe. Polacy pracują na swój wizerunek, Ukraińcy na swój i tak jak ...