Czy zgoda na siebie jest takim samym dobrym prawem człowieka jak nakaz wiecznego dążenia naprzód? Cały rozwój jest wynikiem aktywności i wysiłku. Wiek XX postawił jednak znak zapytania nad sensem nieustannego marszu naprzód. Zapytał o kierunek rozwoju cywilizacji. Czy nie jesteśmy zmęczeni życiem jako wspinaczką? Czy czujemy się w takim świecie "u siebie"? Może nie należy iść naprzód, lecz szukać własnej autentyczności, szukać siebie. Jakie mogą być modele samorealizacji? Czy można tworzyć siebie tak, jak się maluje obraz lub modeluje rzeźbę? Czy stosunki z bliskimi mogą być proste? Czy szczęście da się "zrobić"?