Nie udało mi się zrealizować wielu zamierzeń, ale może na tym właśnie polega życie, a nie pycha i zarozumialstwo, że próbuje się sięgać powyżej swoich możliwości (i warunków). Człowiek nie panuje nad czasem i nad uzależnieniami, niewiele da się przewidzieć i zaplanować, ciągle trzeba się dostosowywać do jakichś okoliczności. W rezultacie, usiłowanie zaplanowania i przewidzenia swoich działań, to narażanie się na nieustanne stresy – trzeba podjąć decyzję, do jakiego stopnia przyjmuje się wyzwanie, bo przecież wygodniej i najbezpieczniej jest nie ryzykować i rezygnować.
Ten, kto czyta te teksty (jeśli to kogoś zainteresuje?) może przypuszczać, że się nad sobą specjalnie użalam i dramatyzuję.
Nic błędniejszego. Cały tragizm mego pokolenia polega na tym, że w porównaniu z innymi, los się ze mną wyjątkowo łagodnie obszedł, że były to przeżycia zupełnie przeciętnego uczestnika (a może raczej obserwatora?).
[fragment książki]