Ma to być baśń filozoficzna w styli 'Małego Księcia', ale ja odebrałam ją bardziej realistycznie, a mniej filozoficznie. Lubię książki zwierzęce, w stylu Curwooda i Londona, więc i ta mi się spodobała. To opowieść o losach Tygrysiątka, które zostało zabrane do cyrku. Musi znów odnaleźć w sobie siłę, żeby nie poprzestać na tym miałkim życiu, gdzie jedzenie ma przynoszone pod nos regularnie, gdzie jeśli będzie ładnie skakać przez obręcz to będzie chwalona itd. Tylko wolności i powietrza jej brakuje, ale i o tym powoli zapomina. Czy znajdzie siłę? Sama może i nie, ale gdy znajdzie się przyjaciel, który jej pomoże?
Bardzo ładnie napisana historia, którą całkiem przyjemnie się czyta. Może i dobrze, że mało jest tu filozofii, bo z książek filozoficznych w moim życiu przyjemnie mi się czytało jedynie Platona i Camusa.
Tak jak teraz piszę tę recenzyjkę to mi się przypomniał Anthony de Mello i podobna w wymowie, a jednak inna, historia o małym orlątku, które wychowywało się z drobiem. Do końca życia myślało, że jest kurą czy kaczką i tak też umarło, taplając się w błocie.
W każdym razie książka jest ciekawa i można ją czytać zarówno sobie, jak i dzieciom, o ile im się spodoba.