"Nie opodal pierwszych drzew Ptakowego lasu wóz podskoczył na czymś, zakolebał się tak mocno, że omal nie spadło lustro, i stanął przechylony na jeden bok. Siwek naprężył się , szarpnął, lecz "prrr" ojca zabrzmiało potężnie, więc już nie ponowił wysiłku i tylko cofnął się trochę, pragnąc zluźnić uprząż. Zawsze tak robił, nawet w czasie orki lub bronowania, kiedy był zmęczony i chciał dać sobie trochę wytchnienia. Wojtek zobaczył, ze matka zdejmuje ostrożnie lustro i opiera je o drzewo. Wydało mu się to okropnie dziwne. W szklanej tafli zaraz zaczęło się odbijać niebo z sunącymi obłokami i leżące na ziemi koło..."