Pomimo że państwa Europy środkowej od 20 lat są w sensie konstytucyjnym demokracjami tout court, nie da się powiedzieć, iż obowiązujące w nich aktualnie konstytucje i zawarte w nich rozwiązania są najlepsze w ich historii. Niestety tak nie jest, a rozwój konstytucyjny nie zawsze oznaczał postęp. W niektórych wypadkach mamy bowiem do czynienia z wyraźnym regresem. Polska konstytucja z roku 1997 prezentuje się zarówno pod względem formy, jak i treści dość blado na tle konstytucji marcowej z 1921 roku, nie ma ustrojowego dynamizmu swej poprzedniczki i brak jej konsekwencji w dopracowaniu mechanizmów systemu politycznego, który jest nieco enigmatyczny - zasadniczo parlamentarno-gabinetowy, ale zarazem jakby tęskniący za jakimś innym modelem władzy. Podobnie konstytucje czeska i słowacka, obie z roku 1992, są słabsze od konstytucji Czechosłowacji z 1920 roku. Można o nich jedynie powiedzieć, że są poprawne pod każdym względem, ale nic ponad to, zaś międzywojenna ustawa zasadnicza była wybitna oraz pod wieloma względami wielce oryginalna. Progres konstytucyjny obserwujemy natomiast w Bułgarii i Rumunii, które obecnie mają, bez wątpienia, najlepsze konstytucje w swych dziejach, co oczywiście nie znaczy, że regulacje bułgarskie i rumuńskie są doskonalsze od czeskich, polskich czy słowackich. Przypadek Węgier jest szczególny i niepoddający się ocenie w kategoriach komparatystycznych ze względu na cechującą ten kraj - trudno zrozumiałą - powściągliwość konstytucyjną, która sprawiła, że w okresie międzywojennym konstytucji nie było tam wcale, a obecnie mamy do czynienia z konstytucją w zamyśle prowizoryczną i formalnie rzecz biorąc stanowiącą tylko głęboką modyfikację konstytucji uchwalonej w roku1949, a więc w zupełnie innej epoce politycznej.