„Traktat barbarzyńcy” to zbiór mikropocztówek opisanych z perspektywy niezaangażowanego obserwatora - 36 obrazów codzienności - naturalnych, nieupiększanych, ukazujących niedoskonałość człowieka i świata, pokazujących życie takim, jakie jest - miejscami brzydkie, brudne, nijakie, zbyt dosłowne. Ta naturalność zdaje się być dla podmiotu lirycznego źródłem piękna.
Życie nie składa się z wzniosłych, wielkich wydarzeń i te małe, często zdawałoby się niewiele znaczące chwile, zapisał Michał Fałtynowicz w „Traktacie barbarzyńcy”, odnotował zmiany zachodzące w krajobrazie. Wydarzenia i sytuacje graniczne nie doczekały się w jego tekstach patosu - śmierć, spacer i zawiązywanie sznurówki wydają się mieć jednakowe znaczenie.
Mocnym akcentem tematycznym tomu Fałtynowicza jest Suwalszczyzna, przebija przywiązanie (?) do tego miejsca, zainteresowanie jego historią, tradycją regionu, które postrzegam jako poszukiwanie śladów przeszłości i próbę odnotowania jej wpływu na teraźniejszość.
Przeczytanie całości pozwala docenić interesującą formę i prowokuje do zadania sobie pytania o to, czego w poezji szukamy? Pocieszenia? Emocji? Wzniosłych doznań? Niczego takiego u Fałtynowicza nie ma, jest forma – surowa, chłodna, nieidealna, doskonale obrazująca współczesny świat, jego kondycję i kondycję człowieka. I może właśnie takiego wstrząsu czytelnikom potrzeba.