Autorka tej książki - chociaż nie wypowiada tego otwarcie - na różne sposoby sugeruje, że przyszłością człowieka jest "odkrycie” sztuki. W jednym z esejów pojawia się kilku awangardystów przyszłej sztuki, która nie jest stworzona z myślą o muzeach, sukcesach i wielkich cenach, lecz służy "jedynie” patrzeniu na siebie i innych. Na naszych oczach rodzi się sztuka kreowania światów, w których jesteśmy kimś ważnym, najważniejszym. Obok "realu” i "wirtualu” powstają niezliczone "indywiduale”. W pierwszym momencie brzmi to groźnie, jak "inwazja wyzwolonych świadomości”, ale nie ma się czego bać, bo sztuka "to-tylko-sztuka”.