Wzruszająca i wyjątkowa to pierwsze słowa jakie mi się nasuwają kiedy myślę o najnowszej i ostatniej powieści wielkiego Mario Vargasa Llosy. Zaczytuje się w jego książkach od liceum i choć pewne tytuły podeszły mi bardziej od innych, co jest naturalne przy tak wielkim dorobku, za który nagrodzono go Nagrodą Nobla, to ,,To dla Pani ta cisza” szybko skradła moje serce. Jest to historia przez którą się płynie, przez którą się sunie tanecznym krokiem z uśmiechem na ustach. Podobał mi się jej peruwiański klimat, to jak została poprowadzona fabuła, główny bohater ze swoimi natręctwami i dziwactwami, ale taki do którego łatwo się przywiązać i łatwo go polubić. Wspaniale czytało się o jego podróży w ślad za Lalem Molfino - wielkim peruwiańskim muzykiem, którego pewien zakonnik znalazł na śmietnisku kiedy ten był noworodkiem. Już dawno tak miło nie czytało mi się żadnej powieści, bo choć jak zawsze u Llosy mamy tu delikatny zarys historii Peru, to tutaj skupił się na muzyce, a więc czymś czego trudno nie kochać, tak jak trudno nie pokochac tej powieści. Polecam z całego serca.