Zastanawiam się komu winszować pomysłu na polski tytuł Jewel of My Heart - chybiony i nietrafiony tak bardzo, jak tylko jest to możliwe. Sugeruje coś/kogoś sekretnego, pozostającego w ukryciu, podczas gdy role tej romansowej dramy już w pierwszym rozdziale serwowane są pod nos na srebrnej tacy. Niewiadoma jest tu aż jedna i dotyczy konsekwencji burzliwej przeszłości Kendry Moran. Li i jedynie. "Tajemniczy opiekun panny Westcott" bezsprzecznie zachwyca sugestywną, klimatyczną okładką oraz żywym, kipiącym kolorami tłem. Madison Westcott jakkolwiek osóbka z charakterkiem, drażni oślim uporem graniczącym z bezmyślnością. Jefford nie ustępuje jej w tym na krok a nawet przewyższa o kilka oczek.
Uczucie gorące i namiętne... Trudno mówić o romansie tam, gdzie właściwie go nie ma a relacje głównej pary na niwie sprowadzają się do okazyjnych ksiutów, prawda? Romans, który zapowiadał się pomysłowo i emocjonująco z każdym kolejnym rozdziałem kiśnie i klęśnie przechodząc w rzewliwy, cukrowy kremogen. Swoje łyżki dziegciu dołożyły też pani tłumacz i redaktor (Madison strach zarazem i satysfakcję, odsłaniając nagie stopy, o dach powozu zatrudnił deszczyk). Są jeszcze zdania swoją konstrukcją bliskie angielskim, dialog zaczęty małą literą plus kilka pomniejszych kwiatków, które już sobie odpuszczę.
Nie przeczę, że "Tajemniczy opiekun panny Westcott" to lektura urokliwa i relaksacyjna, może się podobać, jednakowoż mnie on trochę nie bardzo.