Po wielu, wielu latach w moje dłonie wróciło szydełko. Kiedy w pracy widziałam kobietę dziergającą z prędkością światła przeróżne przytulanki ciągle jej powtarzałam, że podziwiam jej talent i cierpliwość, bo tej mi wiecznie brakowało.
Dlatego też postanowiłam ponownie spróbować swoich sił i rozpocząć przygodę z szydełkowaniem. Na pomoc przyszło wydawnictwo RM, któremu serdecznie dziękuję za egzemplarz do recenzji i jednocześnie zmobilizowało mnie do rozpoczęcia tej przygody w rękodziele.
Pierwszy dzień to była istna katastrofa, zapomniałam wszystko nawet jak się zawiązuje supełek, a o początkowych płotach nie wspomnę. Jednak posiłkując się na dokładnych fotografiach zamieszczonych w książce szybko zaczęłam tworzyć kolejne oczka, rozpruwać i próbować na nowo kolejnych technik.
W drugim dniu chciałam improwizować i na podstawie znalezionego wzoru porwać się z motyką na słońce i spróbować swoich sił z maskotkami i najlepsze co mogło być to właśnie kolejne kroki na podstawowe metody pracy i sploty.
Z maskotkowej nogi wyszedł czułek, bo nie do końca jeszcze odczytuje wszystkie skróty jakie były w podanym schemacie. Jednak się nie poddałam i trzeci dzień poszedł już jak z płatka, ale to też zasługa lepszej nierozwarstwiającej się włóczki.
Posiłkując się na tworzeniu słupków, oczek i półsłupków zaczęłam dziergać już całkiem pokaźny element, który zajmie trochę czasu jednak efekt już jest dla mnie zadowalający.
Tak więc, laiku szydełka to odpowiedni moment, aby spróbować swoich sił z podstawowych splotów, a książka "Szydełko od A do Z" idealnie się do tego nadaje!
Jeszcze sporo pracy przede mną jednak nie poddaje się, a widząc radość dzieci nabieram jeszcze większej motywacji. 💪