Agnieszka Zakrzewska to jedna z moich ulubionych autorek, która jak mało kto potrafi tworzyć przepiękne historie, radujące serce i pokrzepiające duszę. Jej książki zapewniają kilka godzin znakomitej rozrywki na najwyższym poziomie, pozwalając mi oderwać się od rzeczywistości i przenieść w klimatyczne miejsca, z których nie chce mi się wracać.
Zauroczyłam się książkami Agnieszki Zakrzewskiej od momentu, gdy przeczytałam 𝐵łę𝑘𝑖𝑡𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑜𝑙𝑖𝑏𝑟𝑎. Autorka zabrała mnie w niezwykłą podróż do Holandii, gdzie miałam okazję poznać proces tworzenia holenderskiej porcelany. Moja miłość do jej twórczości jeszcze bardziej wzrosła, kiedy w 𝑅𝑢𝑏𝑖𝑛𝑜𝑤𝑒𝑗 𝑎𝑘𝑤𝑎𝑟𝑒𝑙𝑖 przeniosła mnie na przepiękne pola kolorowych tulipanów. Ostatnia powieść autorki, 𝐶𝑧𝑢ł𝑒 𝑝𝑜𝑟𝑎𝑛𝑘𝑖, 𝑏𝑒𝑧𝑠𝑒𝑛𝑛𝑒 𝑛𝑜𝑐𝑒, brzmi jak najpiękniejsza ballada, której można słuchać bez końca. Wzrusza, chwilami chwyta za gardło, wywołuje uśmiech, a na koniec skłania do refleksji. Jak tu nie kochać Agnieszki Zakrzewskiej za takie historie?
𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 𝑙𝑎𝑤𝑒n𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢 to kolejna niezwykła podróż literacka – przepiękna, otulająca serce historia, pełna zapachów i smaków. Nowa „lawendowa” powieść mojej ukochanej autorki jest niezwykła, pełna uroku i aromatów nie tylko lawendy, ale także aromatycznych przypraw. Opowiada o Rosetcie, która uwielbia się śmiać, łamać konwenanse, kocha masło, a przede wszystkim ludzi. Ta miłość przyciąga do jej tawerny „Zielona łyżka” liczne rzesze gości, spragnionych nie tylko pysznych potraw, które Róża serwuje, ale także serdecznej atmosfery i życzliwości, jaką ta kobieta emanuje. Ta niezwykła kobieta dla każdego ma uśmiech i dobre słowo, potrafi także poświęcić swój czas i uwagę.
𝐺𝑑𝑦 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ść, 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑚𝑦ś𝑙𝑖 𝑛𝑎𝑡𝑦𝑐ℎ𝑚𝑖𝑎𝑠𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑖ą𝑘𝑎𝑗ą 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ𝑎𝑚𝑖 𝑑𝑎𝑤𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑒ż𝑦ć. 𝑍𝑎𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑡𝑎𝑛𝑒 𝑠𝑚𝑎𝑘𝑖 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑜𝑑𝑧ą, 𝑡𝑜 𝑜𝑛𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑤𝑜ł𝑢ją 𝑤𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑑𝑙𝑒𝑔ł𝑒 𝑜𝑏𝑟𝑎𝑧𝑦 𝑖 𝑐𝑖ą𝑔𝑙𝑒 ż𝑦𝑤𝑒 𝑒𝑚𝑜𝑐𝑗𝑒. 𝐾𝑎𝑟𝑚𝑖ę 𝑠𝑖ę 𝑛𝑖𝑚𝑖 𝑖 ż𝑦𝑗ę 𝑝𝑜 𝑡𝑜, ż𝑒𝑏𝑦 𝑜𝑑𝑡𝑤𝑎𝑟𝑧𝑎ć 𝑗𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑡ą 𝑝ł𝑦𝑡ę 𝑧 𝑢𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑛ą 𝑝𝑖𝑜𝑠𝑒𝑛𝑘ą 𝑧 𝑚ł𝑜𝑑𝑜ś𝑐𝑖. 𝑊𝑦𝑠𝑡𝑎𝑟𝑐z𝑦 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛ąć 𝑜𝑐𝑧𝑦, 𝑎 𝑤𝑒ℎ𝑖𝑘𝑢ł 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑛𝑜𝑠𝑖 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜 ś𝑤𝑖𝑎𝑡𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑔𝑜 𝑗𝑢ż 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎.