Ten niewątpliwy sukces obrońców Katanii podniósł żołnierzy i miejscową ludność na duchu. Zapanował stan graniczący z euforią. Kiedy wieczorem na miejsce dotarł oddział wojska pod dowództwem pułkownika Cerdy, zapanowała radość nie do opisania. Tego samego dnia zwiadowcy donieśli o zbliżaniu się głównych sił neapolitańskich – 12 000 ludzi i 32 armat. Mierosławski całkowicie zlekceważył sytuację, przybyłym oddziałom kazał rozlokować się na noc na ulicach i placach Katanii, zamiast na wyznaczonych wcześniej dogodnych pozycjach obronnych na przedmieściach. Nie wiadomo dlaczego był przekonany, że Filangeri nie zaatakuje miasta z marszu, że będzie stał i zwlekał ze szturmem. Nie wystawił nawet drużyn zwiadowczych, które śledziłyby ruchy przeciwnika. Groteskowym i tragicznym zarazem jest fakt, iż dopiero miejscowy pastuszek zauważył, rankiem 5 kwietnia, że wielka armia jest już u bram miasta, a wojsko nie zajęło jeszcze swoich pozycji obronnych koło Battiati, które zajął już nieprzyjaciel…