Coś Langenfeld spuścił nieco z tonu. Ostatnich kilka jego książek, które dane mi było przeczytać, pozostawiły mnie z lekkim niedosytem. Przydługie, przegadane z małą ilością akcji. Tak samo jest i tutaj. Początek nawet w miarę dynamiczny. Kilka akcji terrorystycznych w Europie, zarówno na lądzie jak i na wodzie. Natomiast cały środek książki to już tzw. gadające głowy i tylko gdzieś pomiędzy mamy jakieś maleńkie zalążki akcji. Dominują spotkania w gabinetach, narady w sztabach, pogadanki. Często jałowe, do niczego nie prowadzące, ani niczego ciekawego nie wnoszące. Intryga zawiązuje się bardzo powoli. Natomiast końcówka jest już bardzo dynamiczna, czym nieco nadrabia w mojej ocenie. Akcja Formozy na spory plus. Zresztą tutaj Langenfeld zawsze staje na wysokości zadania. Główny bohater, Adam Thomal, pojawił się chyba dla podtrzymania serii, gdyż mógłby to być właściwie każdy. Osobiście nie przepadam za nim i nie mam ochoty mu dopingować w przeciwieństwie do Monsogniore i reszty jego ekipy specjalsów. Za nich zawsze trzymam kciuki.
Autor kupił mnie swoimi wcześniejszymi, dużo lepszymi pozycjami, więc go nie porzucam, ale podchodzę do niego z coraz mniejszym entuzjazmem.