Po raz pierwszy spotkałam się z pisarstwem Wilhelma Hunermanna czytając jego świetną biografię świętego belgijskiego, Damiana De Veuster. Książka, którą zresztą szczerze polecam, nosi tytuł "Ojciec Damian". Świetlana postać, człowiek, który poświęcił swoje życie trędowatym mieszkając z nimi przez dziesięć lat na wyspie. A jego fabularyzowana biografia równie wciągająca jak ta, Jana Marii Vianneya .
Sama postać Jana Marii Vianney, słynnego proboszcza z Ars oczywiście nie była mi obca, ale wiedziałam o nim w zasadzie tylko tyle, że był spowiednikiem, do którego ciągły tłumy z Francji. Dopiero teraz, po poznaniu tego zbeletryzowanego jego żywota wiem kim był naprawdę. Jaką wyboistą drogę przeszedł ten prosty, pokorny wieśniak, ile musiał znieść, jak ogromna cechowała go wytrwałość w dążeniu do celu, którym było kapłaństwo rozumiane przez niego jako służba Bogu i ludziom. Jak rozumiał swoją misję w tym jakże trudnym czasie dla kościoła we Francji, misję prowadzeniu swych parafian do Boga.
Tym razem nie czytałam, lecz słuchałam na YT audiobook pozostając pod wielkim urokiem tego zwykłego człowieka a niezwykłego kapłana, którego życie i nauczanie zgodne z Ewangelią daje świadectwo, że bez ortodoksji w życiu religijnym niestety stajemy się, Ci którzy mienimy się być katolikami, chorągiewkami na wietrze.