Dawno nie czytałam książki którą autor by tak pięknie '' położył '' . Zrobił to tak dobrze , że książka położyła mnie...do snu . Serio ! zasnęłam nad nią ! . Nie zdarzyło mi się to już od dawna , od czasów szkolnych kiedy usnęłam przy jakiejś '' arcyciekawej '' lekturze . Już nawet nie pamiętam jakiej .
W pewnym miejscu autor pisze '' Fakt podrzucenia rzeczy Sharon był złowróżbny , ale brakowało mu jednak dramatyzmu '' . Tej książce też brakuje dramatyzmu , a właściwie brakuje jej wszystkiego , nie ma w niej napięcia , dramatyzmu , akcji , psychologii postaci , śledztwa .
Jest tylko , wcale niezły pomysł , przynajmniej na zwłoki , na ich umiejscowienie , ubranie i odcięcie każdej dziewczynce lewej dłoni na wysokości nadgarstka . Narratorem jest nauczyciel biologii i on to opowiada o małym miasteczku o nazwie Aurelius i o trzech dziewczynkach zamordowanych i usadowionych na krzesłach na pewnym strychu . Opis wyglądu dziewczynek jest dość drobiazgowy i ciekawy , za to moja jedna i jedyna gwiazdka .
Potem następuje , właściwie sama nie wiem jak to nazwać , coś jak smęcenie przez ględzenie i na odwrót o tak zwanej d..ie Maryni . A więc dowiemy się że osiem lat temu zlikwidowano w tym mieście połączenia autobusowe , że ktoś tam został '' Królową Kapusty ''na jakimś festynie , że są dwie włoskie restauracje , oraz że do jakiegoś budynku idzie się po UWAGA !dwudziestu ! nie na przykład dwudziestu jeden , marmurowych stopniach , że w mieście jest sześć kościołów...