Lily Armitage nie ma zbyt dobrych wspomnień z rodzinnej rezydencji Endgame House. To tutaj ponad dwadzieścia lat temu zmarła jej matka, i to w Święta Bożego Narodzenia. Wtedy Lily postanowiła, że nigdy więcej się tutaj nie pojawi. Sytuacja zmieniła się, kiedy zmarła siostra jej matki i dziewczyna otrzymała z kancelarii list napisany przez ciotkę przed śmiercią, w którym ta zaprasza ją na ostatni akt rodzinnej tradycji – świątecznej zabawy w poszukiwanie skarbów. Tym razem jednak gra toczyć się będzie o ogromną stawkę - nagrodą będzie bowiem akt własności Endgame House. Lily była gotowa zignorować to zaproszenie, ponieważ wcale jej nie zależy na posiadłości, z którą ma tak tragiczne wspomnienia, ale ciotka napisała również, że podczas tej rozgrywki Lily znajdzie wskazówki dotyczące okoliczności śmierci swojej matki. A tego Lily nie mogła odpuścić.
UWAGA SPOILER!
Kolejny raz mam problem z oceną książki pani Benedict. Z jednej strony słuchało mi się tego całkiem przyjemnie, ale ile można przymykać oczy (i uszy) na absurdalne fikołki fabularne? Spora część rodziny Lily okazała się być mordercami – już sam ten fakt jest trudny do akceptacji. Ale pomijając to – rodzina bierze udział w świątecznej grze, pojawia się pierwszy trup, a oni jak gdyby nigdy nic ją kontynuują (po wyniesieniu zwłok do lodowni). Czy ci ludzie to sami psychopaci?! Jeszcze tę morderczą część faktycznie można uznać za psychopatów, ale Lily? W ciąży? Chyba nie byłaby zbyt dobra w znoszeniu takich emocji (chociaż ja się nie znam, nie mam żadnych doświadczeń w temacie mordowania i ciąży :P).
A zakończenie – wisienka na torcie. Kiedy Lily rozwiązuje ostatnią zagadkę i morderca już ma się jej pozbyć i przejąć dom, na scenę wkracza gosposia (która okazała się żoną zmarłej ciotki – pary jednopłciowe to też jeden z ulubionych motywów pani Benedict, nie da się tego nie zauważyć), która… rozbraja przeciwnika, a następnie go zabija. Normalnie strzela do niego, mimo iż nie ma on już żadnej broni, ani nie próbuje już nikomu zrobić krzywdy, a policja już jedzie. Czy to jest normalne, czy ze mną coś jest nie tak?! :)
Myślę, że stanowczo ze mną coś może być nie tak, bo dam autorce jeszcze jedną szansę. Chociaż pewnie zarżnie historię o morderstwie w pociągu, trudno. Ciekawość jest we mnie silniejsza :)