Wstępując na tron Polski Stanisław August miał naprawdę najlepsze intencje i chciał dobra narodu. Nie było jego winą, że historia zastawiła na Rzeczpospolitą sidła, z których zapewne nie było już wyjścia. Dobra wola i dobre intencje nie są jednak wystarczającymi cechami dla mężów stanu. Z tej matni mógł wydostać się tylko król-legenda, król-bohater, nader potrzebny narodowi, który miał utracić własne państwo i którego terytorium zostało podzielone na trzy części między trzy różne despotyczne kraje. Ale ten naród też nie był ulubieńcem historii. Był zarazem bohaterski i sprzedajny. Dwa pierwsze rozbiory podpisał własnymi, nie tylko królewskimi rękami. Do legitymizacji ostatniego rozbioru wystarczyła już tylko królewska korona