Przeczytałam Jak powietrze i dałam autorce kredyt zaufania. Dobrze wróżyło na przyszłość. Polecono mi Stand By Me jako lepsze od części pierwszej i lepiej rokujące w przypadku takiego czytelnika jak ja. Bardzo, bardzo szybka jest ta książka w czytaniu. Wystarczy jedno małe posiędnięcie, kubek gorącej herbaty, lampka wina i po sprawie. Z jednej strony to dobrze, z drugiej nie jestem przekonana, bo często bywa, że jednym uchem… drugim…
Po lekturze mam ochotę zapytać przede wszystkim czy ostatnio panuje jakaś moda na głupiutkie bohaterki? Czy autorki postawiły sobie za cel stworzenie jak najmniej rozsądnej, najmniej poukładanej, najmniej realnej kobiety? Czy rzeczywiście „atrakcja” kobiety tkwi w jej nieogarnięciu?, braku logicznego myślenia?
Dawno nie spotkałam takiej bohaterki. Tak mało atrakcyjnej emocjonalnie, zdroworozsądkowo, społecznie. Rozumiem nieszczęście poprzedniego związku, rozumiem, że taka pomyłka, strata może wywołać zachowania obronne, ale może bez przesady.
Podejrzewam, że jestem bardzo stronnicza, ale to chyba z powodu postaci Oliwii bohaterki Jak powietrze, dopracowanej i stabilnej, ciekawej i przez to atrakcyjnej. Sara taka nie jest. Mnie ona odstraszyła od tej książki, od tej historii. I jak bardzo polubiłam Pawła, tak ona wydawała mi się postacią zbędną, niemal przeszkadzającą.
Rozumiem, że Sara przyjdzie po rozum do głowy, pozostanie do końca na poziomie przyjacielskich przekomarzań, ale osiągnie stabilność, która pozwoli jej patrzeć na świat nie przez pryzmat swoich przeszłych doświadczeń, ale teraźniejszych i może przyszłych.
Stand By Me ma dobre recenzje więc myślę, że książka zyskała przychylność czytelników. Dla mnie zatrzymała się na poziomie przeciętnego romansu, z głupiutką bohaterką z kilkoma obrazowymi scenami seksu. Nieciekawa, choć jak oceniłam - choć może być.