No cóż... Ta książka utwierdziła mnie w moim ambiwalentnym podejściu do Adama Darskiego. Jak lubię starsze dokonania Behemotha, którego jest twórcą, tak jako człowieka nie darzę go większą sympatią. Mniejszą zresztą też.
Świetnie (i szybko) się czytało wywiad z tym libertynem, no ale nie oszukujmy się: jest bardzo dobrym przykładem na to, że szmal i sukces zmieniają człowieka. Chociaż może zawsze był bucem, kto wie.
Dwójka jego interlokutorów często rzuca mu pod nogi trudne pytania, ale Nergal wychodzi z nich obronną ręką - jest zupełnie szczery i sporo zdradza. Nawet jeśli miałoby to narazić go na śmieszność. Zwłaszcza fragmenty o białaczce potrafią mocno czytelnikiem wstrząsnąć.
Staram się teraz jak mogę, żeby nie pisać o jego zespole, bo poluję na "Konkwistadorów diabła" i też chcę o tej książce napisać, ale jest ciężko - w końcu bez Nergala nie ma Behemotha, tak jak (nie bijcie, nie plujcie!), bez Lemmy'ego nie ma Motorhead.
Podziwiam Darskiego, bo to inteligentny, zdyscyplinowany i twardy gość, ale z charakteru nie leży mi za cholerę.
Samą książkę spokojnie oceniam na 7/10 - nie mogę powiedzieć, żebym chociaż przez chwilę się przy niej nudził, czegoś się z niej dowiedziałem, a to chyba niezgorsza rekomendacja.