Niestety, ale w tej książce jedyną mocną stroną jest okładka. Zmysłowa, przyciąga wzrok, intrygująca… Ale co z tego, skoro im dalej czytelnik się zapuszcza w lekturę to jest coraz gorzej?
Pewien Ukrainiec, Andrij Reblov otrzymuje propozycję przeprowadzenia remontu w rezydencji bogatego biznesmena. Chłopak, wyczuwając, że może to odmienić zupełnie jego życie, zgadza się. W domu poznaje boginię, żonę Grzegorza, która od razu zawraca mu głowie. I wtedy na jaw wychodzi dlaczego tak naprawdę małżeństwo potrzebowała silnych, męskich oraz szorstkich dłoni…
Książka paskudna, męcząca i praktycznie o niczym. Występuje w niej tak naprawdę trzech bohaterów: Andrij, Grzegorz i Patrycja. Ten drugi ewidentnie ma jakiś problem ze sobą oraz ze swoją seksualnością. Na każdym kroku miałam wrażenie, że wykorzystują naiwność biednego chłopaka. Ale na koniec zostawiłam dwa “smaczki”. Pierwszy z nich to… Uwaga! Określenie “pieszczoch”, które autorka z lubością przypisywała do męskiego narządu płciowego, tj. penisa. Serio? Słowo te totalnie odbierało seksowność opisu zblizeń głównych bohaterów. Już bym wolała w tym momencie przekleństwa, a nie takie udawane ugrzecznienia. Drugi “smaczek” to liczne błędy i powtórzenia. Czarę goryczy w tym względzie przelało pojawienie się identycznych, słowo w słowo zdań na sąsiadujących stronach… Oj, ktoś tu nie popisał się korektą tekstu. Książka liczy sobie prawie 500 stron, a przez większość z nich miałam wrażenie, że autorka sama nie wie...