“Snowflake” to książka, która mnie ogromnie zaskoczyła. Okładka zupełnie mnie nie przyciągnęła i nie zapowiadała tylu emocji, jakie towarzyszą podczas lektury. To literatura piękna, którą czyta się chwytając każde słowo i emocje.
Bohaterką jest osiemnastoletnia Debbie White, która mieszka na farmie razem z wujkiem, mamą i jej partnerem. Każde z nich jest inną , wyjątkową i skomplikowaną osobowością, więc jako rodzina stanowią mieszankę wybuchową. Debbie dorasta, chce się usamodzielnić i pójść na studia jednocześnie opiekując się mamą oraz doglądając farmy. Jest najmłodszym członkiem rodziny, a zdaje się sama nieść na barkach problemy dorosłych, którzy powinni się nią opiekować.
Początkowo ciężko było mi odnaleźć się w tej dziwnej rodzinie, jednak Debbie okazała mi się bardzo bliska i myślę, że to taka bohaterka, którą polubi niemal każdy, mimo jej dziwactw. Wielu z nas może zobaczyć w niej siebie- wkraczającą w obcy świat, zagubioną, znikającą w tłumie, inną niż wszyscy, przekraczającą swoje granice. To książka o trudach dorastania, mierzeniu się ze zbyt poważnymi problemami, braniu odpowiedzialności za postępowanie dorosłych. O strachu przed nowym, a jednocześnie lękiem przed tu i teraz oraz pozostaniem w obecnym miejscu.
Snowflake to płatki śniegu, o których parę razy Debbie wspomina- jest zafascynowana ich strukturą i tym, jak powstają. W odniesieniu do fabuły te płatki śniegu dla mnie symbolizowały ulotność tego czego doświadc...