Byłam bardzo ciekawa lektury, aczkolwiek trochę się jej obawiałam. Koniec końców nie wypadła tak dobrze, jak sądziłam.
Zacznę od tego, że przez pierwszą 1/4 książki to czułam się tak, jakbym czytała po prostu czyjąś relację, opowiadanie tego, co się przytrafiło Nadii. Zabrakło mi w nich rozwinięcia, zagłębienia się, czy dialogu, bym ja, jako czytelnik mogła się wczuć w bohaterkę lub po prostu przeżyć to razem z nią.
Zwróciłam również uwagę na to, że Nadia jako dziewczyna od razu trafia do rodziny zastępczej – w ciemno, bez poznania jej, co według mnie wypada niewiarygodnie.
Nadia dość często zachowywała się irracjonalnie, ale w końcu była też zagubioną nastolatką, popełniającą błędy. Jednak nie potrafiłam kupić jej uczuć do opiekuna. Pojawiły się zbyt szybko i nienaturalnie.
Muszę też się przyznać, że wymęczyłam lekturę. Nie ma tutaj winy w stylu ani w języku Autorki, bo te były dla mnie w porządku. Rozdziały również były krótkie, co lubię. Po prostu całość do mnie nie przemawiała.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Autorki. Nie znalazłam tutaj płomiennego romansu, jak to czytamy na Empiku. Nie zniechęcam się jednak i myślę, że jeśli pojawi się okazja, to dam drugą szansę.