Mityczna opowieść ze środka puszczy. Hołd dla natury, inności i poszukiwania siebie. Całkiem współczesna historia miłosna i ballada o neuroróżnorodności? Czy naprawdę da się zmieścić tak wiele w ramach jednej książki? Anna Plaskowska udowadnia, że jest to jak najbardziej możliwe, wyczarowując przed nami krainę mitów, które płynnie łączą się ze współczesnymi narracjami. W tę książkę się wsiąka niczym w torfowisko na przedwiośniu, odkrywając, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są wiecznie zaklęte we wspólnym tańcu. Ta lektura to definicja wrażliwości.
Kiedyś, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wyszłyśmy razem do lasu szukać choinki. Każde mijane drzewko wydawało jej się nieodpowiednie, więc prowadziła mnie coraz dalej i dalej. Pomyślałam, że się zgubiłyśmy. Robiło się coraz ciaśniej, na ramionach czułam dotyk sosnowych igiełek. Wplątywały mi się we włosy, ześlizgiwały po ubraniu, próbowały dostać się do uszu, do nosa. Zatykałam buzię, zamykałam oczy, bo bałam się, że igły przedostaną się aż do mojego wnętrza – i jak odłamek szkła zmroził serce Kaja, tak one zmrożą moje serce. Ziąb był straszny, a ja zapomniałam szalika. Babcia nigdy nie owijała szyi. Mówiła, że trzeba oddychać pełną piersią, nie przez szalik. Bardzo różniła się w tych poglądach od mojej mamy, która przez wiele lat zimą otulała mnie szalami, a nawet latem zdarzało jej się zakładać mi apaszki, żebym za bardzo nie zmarzła. Tym razem żałowałam, że nie wzięłam szalika, bo mogłabym założyć go na głowę i babcia nie widziałaby, jak ze strachu zamykam oczy. Trzymałabym ją za rękę i szła krok w krok za nią aż do domu, gdyż w głębi duszy wierzyłam, że w końcu wrócimy. Lepiej poczułam się dopiero przy moście. Stąd nawet w środku nocy znalazłabym drogę do domu babci. Wystarczyło przejść mostem nad rzeką, potem szosą prosto, w prawo w las, i zaraz było się w domu babci.
W tamte święta Bożego Narodzenia, gdy już wydawało mi się, że zgubiłyśmy się w gęstym, ciemnym lesie, z powietrzem równie gęstym, niemal dotykalnym i zimnym jak gałęzie drzew, nie wiem, jakim cudem odnalazłyśmy most. Usłyszałam szum rzeki połączony z dziwnym skomleniem. Przez chwilę wydawało mi się, że to Bura – suczka babci, jednak skowyt za bardzo przypominał płacz. Otworzyłam oczy. Koło mnie nie było nikogo, tylko babcia, łapczywie wdychająca powietrze. Pędem ruszyłam przed siebie, wprost na szosę. Nie bałam się samochodów. Przerażał mnie tylko las z istotami i dźwiękami, pomimo prób oswojenia, zupełnie mi obcymi. Ktoś, kto jest miękki i cieplutki? A może ktoś, kto umie wyściskać, ale tak niezbyt mocno? Od niedźwiedzich uścisków poprzez harcokoalicje, aż po objęcia pingwina – jest mnóstwo uścisków do wyboru. Ale ten idealny uścisk może być bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Najlepszy przytulas połączy cię z kimś, kto cię bardzo kocha!
Kiedyś, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wyszłyśmy razem do lasu szukać choinki. Każde mijane drzewko wydawało jej się nieodpowiednie, więc prowadziła mnie coraz dalej i dalej. Pomyślałam, że się zgubiłyśmy. Robiło się coraz ciaśniej, na ramionach czułam dotyk sosnowych igiełek. Wplątywały mi się we włosy, ześlizgiwały po ubraniu, próbowały dostać się do uszu, do nosa. Zatykałam buzię, zamykałam oczy, bo bałam się, że igły przedostaną się aż do mojego wnętrza – i jak odłamek szkła zmroził serce Kaja, tak one zmrożą moje serce. Ziąb był straszny, a ja zapomniałam szalika. Babcia nigdy nie owijała szyi. Mówiła, że trzeba oddychać pełną piersią, nie przez szalik. Bardzo różniła się w tych poglądach od mojej mamy, która przez wiele lat zimą otulała mnie szalami, a nawet latem zdarzało jej się zakładać mi apaszki, żebym za bardzo nie zmarzła. Tym razem żałowałam, że nie wzięłam szalika, bo mogłabym założyć go na głowę i babcia nie widziałaby, jak ze strachu zamykam oczy. Trzymałabym ją za rękę i szła krok w krok za nią aż do domu, gdyż w głębi duszy wierzyłam, że w końcu wrócimy. Lepiej poczułam się dopiero przy moście. Stąd nawet w środku nocy znalazłabym drogę do domu babci. Wystarczyło przejść mostem nad rzeką, potem szosą prosto, w prawo w las, i zaraz było się w domu babci.
W tamte święta Bożego Narodzenia, gdy już wydawało mi się, że zgubiłyśmy się w gęstym, ciemnym lesie, z powietrzem równie gęstym, niemal dotykalnym i zimnym jak gałęzie drzew, nie wiem, jakim cudem odnalazłyśmy most. Usłyszałam szum rzeki połączony z dziwnym skomleniem. Przez chwilę wydawało mi się, że to Bura – suczka babci, jednak skowyt za bardzo przypominał płacz. Otworzyłam oczy. Koło mnie nie było nikogo, tylko babcia, łapczywie wdychająca powietrze. Pędem ruszyłam przed siebie, wprost na szosę. Nie bałam się samochodów. Przerażał mnie tylko las z istotami i dźwiękami, pomimo prób oswojenia, zupełnie mi obcymi. Ktoś, kto jest miękki i cieplutki? A może ktoś, kto umie wyściskać, ale tak niezbyt mocno? Od niedźwiedzich uścisków poprzez harcokoalicje, aż po objęcia pingwina – jest mnóstwo uścisków do wyboru. Ale ten idealny uścisk może być bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Najlepszy przytulas połączy cię z kimś, kto cię bardzo kocha!