Ta dziewucha, Malwa Cukier, przyszła tu z aniołem, żeby mu przemodelować skrzydła, żeby nam przemodelować mózgi. Po mistrzowsku generuje kłopoty, rozpięta między blasfemią a wizją, proroctwem a psychozą. Symbiotyczna relacja bohaterki z matką, sąsiedzi z najwyższej patosfery, brzemienne w skutkach flirty duchów, armageddon w toku, gaslighting w pełnym zapale. Ta dziewczyna, Ewa Jarocka, ma jebitną intuicję, ostre oko i cięty język. Solidnie rozhuśtuje nam świat – albo po prostu pokazuje, jak bardzo jest rozchwierutany – i to jest dobre. Mega dobre, zaprawdę!
(Joanna Mueller)
To już mój trzeci blurb do tej książki. Pierwszy nie spodobał się wydawcy, bo był za krótki. Brzmiał tak: Matko, jak ciężko napisać błyskotliwy blurb. A książkę?! Nie wiem, dlaczego nie spodobał się wydawcy. Dalej uważam, że książka Ewy jest błyskotliwa. Drugi blurb był dłuższy i wydawało mi się, że tym razem się uda i wydawca go zaakceptuje. Brzmiał tak: Po pierwsze przyśnił mi się Joyce. Stał jak Joyce i coś tam bąkał spod wąsa, że Świerkocki to nie, że przyzwyczaił się już do Słomczyńskiego. Nie znam się, więc się nie wypowiem. Po drugie uważam, że książka Ewy to jest coś takiego, jakbyście włożyli sobie w zadek petardę i odpalili. Boli, a cieszy. Polecam z całego. Okazało się jednak, że i ten nie przypadł do gustu. Byłam przekonana, że jest odpowiednio długi, ale chyba był po prostu średni i to nie wystarczyło. Zatem to już moje trzecie (i ostatnie) podejście do tematu. Może tym razem wydawcy się spodoba? Strasznie bym chciała. Bo książka Ewy na pewno się wam spodoba. Jest jak wata cukrowa wielkości tęgiego anioła stróża. A jakie boże dziecko nie chciałoby wrąbać cukrowej waty wielkości tęgiego anioła stróża.
(Żaneta Gorzka)