Kiedy pierwszy raz dotarła na Wyspy Trobrianda, poczuła się jak w środku czarno-białego zdjęcia Bronisława Malinowskiego sprzed niemal stu lat. Jego „Życie seksualne dzikich” nabrało kolorów. Naczelny wódz przyjął ją jak córkę, wodzowa nadała jej imię swojego podklanu, zamieszkała w chatce z liści. Bez prądu, gazu, toalet. Turystów przybywa tu niewielu, pieniądze nie są niezbędne, a moc czarowników zwalcza się po nowemu – mocą Jezusa.