"Smocze kryształy. Sekrety władców" to moje pierwsze spotkanie z autorka Joanna Karyś. Jej książkę miałam okazję przeczytać w ramach akcji @czytaniezwiedzmami. Czy publikacja, w której pierwsze skrzypce grają smoki, przypadł mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest księżniczka Arysa, która od zawsze marzyła o tym, aby nawiązać więź ze smokiem. Niestety, ku jej niezadowoleniu, do tej pory jej się to nie udało, dlatego, zamiast ćwiczyć wraz ze swoim starszym bratem Rohanem, mogła jedynie przyglądać się jego poczynaniom. Czy dziewczynie uda się spełnić swoje marzenie o magicznej więzi?
Jedno jest pewne. Kiedy niespodziewanie jej świat wywróci się do góry nogami, Arysa będzie musiała dokonać wielu trudnych wyborów. Czy słusznych? Tego dowiecie się, sięgając po pierwszy tom serii "Smocze kryształy".
Muszę przyznać, że pomysł na fabułę był całkiem niezły i z początku historia nawet mnie wciągnęła, ale w miarę jak książka zmierzała ku końcowi, byłam niestety coraz bardziej znużona.
Zacznę może od tego, że główni bohaterowie strasznie mnie irytowali, a w szczególności Arysa, która miejscami zachowywała się tak lekkomyślnie, że aż dziwię się, że nic poważnego się jej nie stało. Przypominała mi trchę taką trzynastolatkę, której nie dość, że "włączyła się nieśmiertelność" to jeszcze wszystko wie najlepiej. Lorcan również mnie do siebie nie przekonał. Nie dość, że jest strasznym cwaniakiem to na domiar złego, jeszcze zrobiono z niego erotomana. I nawet może by mi to nie przeszkadzało, gdyby ilość wygłaszanych przez niego podtekstów, w pewnym momencie nie zrobiła się po prostu niesmaczna.
Największe wrażenie zrobiły na mnie zdecydowanie smoki, chociaż chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o ich kryształach, ponieważ odczuwam w tej kwestii ogromny niedosyt. Myślę, że na uwagę zasługuje również kot Arysy, który zdecydowanie musi być czymś więcej niż tylko zwierzęciem, ponieważ wydawał się najmądrzejszy spośród wszystkich postaci występujących w tej książce. Chętnie dowiedziałabym się, czy moje przeczucie jest słuszne, więc z pewnością sięgnę po kolejny tom "Smoczych kryształów", aby rozwiać swoje wątpliwości.
Jeżeli chodzi natomiast o turniej i walki pomiędzy smokami i ich jeźdźcami, to niestety odniosłam nieco wrażenie, że autorka chciała jak najszybciej zakończyć ten wątek. A szkoda, bo liczyłam na świetne widowisko, ale niestety musiałam obejść się smakiem.