Mimo wszechobecnej radości nie każdy czuje jej magię.
Rok 1985 trwa okres świąteczny. Do sklepów trafiają nowe zabawki, które momentalnie zyskują zainteresowanie dzieci. Grupka przyjaciół odkrywa dziwną zależność zabawek, do wybuchających wokół pożarów. Do pomocy młodzieńcom staje policjanta, ze swoim przyjacielem — dawnym funkcjonariuszem. Wszystkie tropy zaczynają prowadzić do postaci Mikołaja z makijażem klauna.
Nawiązywanie do tradycji i związanych z tym postaciami, to ciekawy aspekt, który często pojawia się w książce. Autorzy za sprawą znanych nam elementów, kreują swoją własną fabułę, dodając do niej coś od siebie. W przypadku świąt Bożego Narodzenia powstało już wiele historii, jednak niewiele z nich wiąże się z horrorem 😱
Santa Clown to książka ciekawa, w której mamy całe mnóstwo nawiązań do Ameryki i lat 80.. Julius Throne połączył wiele elementów, tworząc tym samym wyróżniającą się powieść, którą czyta się łatwo i przyjemnie 😊
Przyznam, że spodziewałem się większej makabry, niż to, co faktycznie otrzymałem, ale nie czuje się zawiedziony. Autor wykreował wiele wątków, którym często bliżej było do kryminału czy thrillera, niż horroru. Czy to źle? Kwestia nastawienia, ale dla mnie wyszło naprawdę fajnie 😁
Jest też coś, do czego mógłbym się przyczepić, a mianowicie tytułowy antagonista. Mimo iż czuć było od niego pewną dozę szaleństwa, to zabrakło mi u niego swoistego charakteru. Zwieńczenie tej opowieści także nie wywarło większego wrażenia. Było zbyt oczywiste i proste 😶
Mimo to zachęcam do zapoznania się z książką. Jest dobrze napisana i odmienna od dostępnych na rynku tytułów. Warto czasem oderwać się od wtórnych historii i sięgnąć po coś innego 😉