"Szaleństwo to najbardziej kreatywna rzecz na świecie. Jest jak czarna dziura w umyśle, pochłaniająca wszystko, co było kiedyś pewne, i rozrywająca rzeczywistość na strzępy."
Rok 1985. Rozświetlone blaskiem migoczących światełek miasteczko Rockville, olśniewa świąteczną atmosferą. Zewsząd rozbrzmiewa głośny gwar wesołego oczekiwania, śpiewu i dziecięcej radości. W tę baśniową scenerię wkrada się mrok, zrodzony z demonów tkwiących głęboko na dnie serca. Santa Clown wraz z wiernymi kompanami skutecznie realizuje swój niszczycielski plan zrujnowania zbliżających się świąt. Groza niezauważalnie narasta, mnożąc tragedie i burząc spokój. Niewielka grupa dzieciaków odważnie staje w obronie miasta, starając się uratować Boże Narodzenie.
Julius Throne w malowniczym i barwnym stylu przenosi nas bezpośrednio końcówkę lat 80. w samo centrum wydarzeń. Można wręcz odczuć jak korzenny zapach przypraw miesza się ze słodyczą bajgli, i to w dźwięcznym akompaniamencie kolęd. W doskonały sposób przedstawia małomiasteczkową społeczność, jej mentalność, a także ciemne i jasne strony mieszkańców. Obserwujemy działania policji, które mają zasadniczy wpływ na bieg wydarzeń. Dzieje się dużo: brawurowe pościgi, tajemnicze pożary, szaleńcze tempo i rosnące poczucie zagrożenia. Samego horroru jest niewiele, główny prym wiedzie wątek kryminalny z dużą dawką sensacji. Takie połączenie ze świątecznym klimatem wypada nadzwyczaj dobrze, idealnie, wpasowując się w przedświąteczny czas.
Gorąco polecam.