To już czwarty tom cyklu "Boston Underworld", w której powracamy do Irlandzkich przedstawicieli półświatka. W tej serii zachwycające jest to, że każdy tom przedstawia nam zupełnie inne postaci, o diametralnie różnych charakterach oraz historii i nie ma możliwości by jakikolwiek motyw uległ powtórzeniu. A zaskakująca kreacja bohaterów oraz ich dość niezwykłe, często zakrawające o niezdrowe, relacje, to jedynie niektóre z cech wyróżniających tę serię mafijną. Pewnym jest, że dostaniemy dużo emocji i niepewności, Autorka będzie drwić z moralności oraz przeprowadzi nas przez całą burzę uczuć oraz tajemnic. I w tej książce nie było inaczej. Wciągająca, nasycona namiętnością ale też i bólem, strachem, brakiem pogodzenia z przeszłością, a nawet odrobiną psychodeliczności postaci, kreuje nam rzeczywistość, w której po prostu przepadamy.
Scarlett to postać znana fanom cyklu, jednak tak naprawdę nie mamy pojęcia o jej życiu. Skryta za maską bezwzględnej, wyprana z jakichkolwiek emocji, stara się skrupulatnie realizować swoją zemstę. Szczyci się tym, że nie czuje nic, a najlepiej czuje się w swoim domu, zamknięta na sześć zamków, po sprawdzeniu czy nie ma możliwości aby coś zagrażało jej w środku. Nie akceptuje niczyjej pomocy, pojawia się i znika kiedy ma na to ochotę, jest wolnym, zniszczonym przez życie ptakiem, którego może odstraszyć nawet najmniejszy fałszywy krok. A jednak ma w sobie coś, co sprawia, że przyciąga mężczyzn i z pewnością nie jest to jej złamana dusza...