Dzięki uprzejmości @wydawnictwosoniadraga miałam okazję poznać, zupełnie obce mi dotąd nazwisko, Mirosława M. Bujka i jego "Sąd ostateczny". Jestem wdzięczna za to spotkanie bowiem nieczęsto zdarza mi się mieć przyjemność obcować z tekstem, który samą swoją formą daje poczucie, że twórca traktuje czytelnika z szacunkiem, zakładając, iż ten posiada pewną wiedzę bądź choćby umiejętności,by ją ewentualnie uzupełnić.
M.M.Bujko wymaga dozy erudycji, nie pozostając odbiorcy dłużnym, jego język jest kunsztowny, natomiast fabuła dosyć oryginalna, momentami przypomina traktat filozoficzny, chwilami zabawę gatunkami. Nie grozi nam nuda 😉
Akcja osnuta jest wokół tryptyku H. Memlinga "Sąd ostateczny", którego losy rzeczywiście są interesujące podobnie jak sam obraz. Ten historyczny wątek był tutaj dla mnie najciekawszy, proces powstawania obrazu (opowiedziany niejako w konwencji nieco surrealistycznej przypowieści), jego fizyczne "wędrówki" oraz przypisywane mu znaczenie wraz z ukrytą symboliką. Zapewne fani zagadek i odkrywania potajemnych znaczeń będą usatysfakcjonowani.
Dzieło Memlinga jest również tematem innego, równoległego wątku książki, a jest nim produkcja filmowa mu poświęcona. W tym miejscu poznamy głównego bohatera, wyraziciela większości poglądów teologiczno-poznawczych, którym jest ksiądz Michał. Swoje dysputy toczy on przede wszystkim z aktorem grającym jedną z głównych ról - MacEwanem oraz z posiadająca de...