Kiedy pięć lat temu po raz pierwszy sięgnęłam po twórczość pani Evy i przeczytałam Ciszę białego miasta, byłam zachwycona klimatem, stylem i fabułą. Miałam w planach sięgnięcie po kolejne tomy z tej serii, ale strach przed tym, że nie spełnią moich zawyżonych wymagań, skutecznie mnie odwiódł od mojego zamiaru na parę lat. W końcu się zmobilizowałam i ‘‘zaliczyłam’’ Rytuały wody. Jakie są moje wrażenia?
W górach zostaje znalezione ciało kobiety, będącej w ciąży. Została ona utopiona w celtyckim kotle z wodą i powieszona za nogi na drzewie. Okazuje się, że kobieta była znajomą Krakena sprzed lat. Czy dojdzie do kolejnych zabójstw? Jaką rolę odegra w tym wszystkim ciężarna partnerka Krakena?
Oddałabym wiele, by zachwycić się tą powieścią, jak miało to miejsce przy okazji pierwszego tomu. Niestety się nie udało. Żeby nie było, to nie jest zła książka. Po prostu moje wymagania były zbyt wygórowane. Początek był bardzo ciekawy, bo dzięki temu, co jakiś czas fabuła prowadziła nas do przeszłości, a dzięki niej jeszcze lepiej mogliśmy poznać Krakena. Poza tym hiszpański klimat ma to do siebie, że trudno mu się oprzeć i książkę naprawdę czytało mi się z przyjemnością. To, co mi najbardziej przeszkadzało to wątek miłosny, który można by spuentować jednym zdaniem: kocham cię, ale cię nie lubię. Wiem, że on był pot tym kątem pisany, bo pasował do fabularnych rozwiązań, ale nie czułam tego jako czytelnik. Jeżeli chodzi o sprawce całego zamieszana, w połowie zaczęłam się domyślać, kto jest winny, ale nie zepsuło mi to zabawy. To, że ja się domyśliłam, nie oznacza, że to jest takie łatwe, bo wbrew pozorom autorka skutecznie myli tropy. Ode mnie 7/10. Po trzeci tom sięgnę wcześniej niż za 5 lat.
Książka idealnie wpasowała się w wyzwanie czytelnicze z hashtagiem #klubniespokojnejstarości organizowanym przez @zakurzona._biblioteczka i @lechita92 w kategorii Cicha woda a na dnie trup – książka, której fabuła ściśle wiąże się z wodą.