Założyciel organizacji „Lekarze bez granic” Bernard Kouchner i redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik w fascynującej rozmowie o dojrzewaniu intelektualnym i walce o wartości. Ich historia rozwija się na tle opowieści o narodzinach nowej Europy, wyrosłej na popiołach szaleństwa II wojny światowej i Holokaustu. Europy, w której oni i garstka im podobnych przez dziesięciolecia pisali swym życiem, czym naprawdę jest braterstwo, solidarność, wolność i godność człowieka. Adam Michnik: Wspólnym mianownikiem naszych dążeń było poczucie, że „póki ten świat jest taki, jaki jest, to nie mamy ochoty umierać we własnym łóżku”. Bernard Kouchner: Krytykowano nas, bo w 1968 roku nie sięgnęliśmy po władzę. Mogliśmy to zrobić, ministerstwa były opustoszałe. Jednak nikogo nie interesowało przejęcie władzy. Ważniejszy był bunt. Stronami tego polsko-francuskiego dialogu są dwaj ludzie emblematyczni dla swoich środowisk i swojego pokolenia. Obaj– każdy na swój sposób i zgodnie ze swoistością najnowszej historii własnego kraju – przeszli przez wydarzenia 1968 roku, które doprowadziły do zerwania pępowiny łączącej ówczesnych kontestatorów ze Wschodu i z Zachodu z ideologicznymi obietnicami komunizmu. Niezależnie od tego, jak bardzo spłowiała dziś czerwień lewicowych sztandarów, a nawet od tego, czy powinna ona jeszcze bardziej zblaknąć, buntownicy z ’68 roku nie mają powodu wstydzić się lewicowego rodowodu. Lewicowa młodość kombatantów roku ’68 zapewniła im szczepionkę uodparniającą przeciwko dzisiejszemu świństwu. Jeśli nawet oni sami jej nie doceniają, to ja za nich cenię błogosławiony wpływ tej szczepionki na ich obecną kondycję moralną.