Rotmistrz Ostrowski ostatkiem sił podniósł się z kolan i pałającymi od wysokiej gorączki oczyma spojrzał na swojego oprawcę. Podarte i przegniłe już prawie łachmany, w jakich chodził od kilku lat, praktycznie opadły mu na podłogę. Wywołało to salwę śmiechu u zebranych, a Sawczenko obszedł dookoła swoją ofiarę i wykonując zamach nogą niespodziewanie i z całej siły kopnął go po raz drugi w plecy. Ostrowski jęknął, a jego ciało znalazło się pod ścianą. Usłużni wartownicy obozowi przywlekli go i z powrotem rzucili na środek salki przesłuchań. Na twarzy Sawczenki i jego kompanów pojawił się jadowity uśmiech. Po zadaniu kilkunastu razów szpicrutą, po których twarz i ramiona przesłuchiwanego zmieniły się krwawą miazgę, Sawczenko zadał wreszcie pytanie: – Kto to jest Dyzma?! Kto to jest Dyzma i skąd go znasz?! Gadaj, ty ścierwo! Fragment powieści