Wracałem z pogrzebu. Pomimo zmęczenia i znużenia jazdą, która trwała już drugi dzień, byłem szczęśliwy. Prawie szczęśliwy, gdyż upał wciąż narastał i gęstniało nasycone światłem powietrze, unosząc się wysoko pod czyste, bezchmurne niebo, jak gdyby oddalając je od przywiędłej zieleni drzew, szarych domów i tonących wśród kurzu ulic.
Było wczesne popołudnie i dworzec, gdzie przed chwilą zostawiłem swoje bagaże, z wolna się już zaludniał. Szczęśliwy, że to ja mimo wszystko byłem w Aarbergu, nie pierwszy raz pomyślałem z wdzięcznością o Hubercie. Dzięki niemu bowiem, a raczej dzięki jego nieobecności wysłany z nieznajomego miasta telegram trafił do moich rąk.
Było wczesne popołudnie i dworzec, gdzie przed chwilą zostawiłem swoje bagaże, z wolna się już zaludniał. Szczęśliwy, że to ja mimo wszystko byłem w Aarbergu, nie pierwszy raz pomyślałem z wdzięcznością o Hubercie. Dzięki niemu bowiem, a raczej dzięki jego nieobecności wysłany z nieznajomego miasta telegram trafił do moich rąk.